wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 7 "Już chcę być królem!"

Minął już miesiąc od porwania małego Ayo przez Omaka. Ciągła gadka lwa o tym że ma nienawidzić swojej rodziny, przepełniała serce małego lewka ogromną złością. Ayo doskonali swoje umiejętności polowania i gryzienia, nie jest to dla niego łatwe ponieważ na jedno oko nie widzi.
- Już chcę być królem! Mam dosyć tych lekcji! Proszę, co ja mam robić?
- Jak będziesz mnie słuchał i robił co Ci każę, wkrótce zostaniesz królem.- mówił przekonująco, ale w głębi serca kpił z małego.- A teraz na razie chodź na polowanie.- zachęcił machnięciem łapy.
Ayo postępował zgodnie z jego wskazówkami, najpierw wypatrywał z daleka najsłabszą sztukę a później biegł i chwytał ją.
Świetnie sobie radził z polowaniem, tak jak jego siostra. Ślepota na prawym oku w ogóle nie przeszkadzała mu w niczym. Czasem tylko myślał jak to jest widzieć na obydwoje oczu. Omak był zadowolony z postępów małego, liczył na to że Ayo będzie mu pomocą w realizacji jego planów, a motywacją malucha będzie obietnica o byciu królem w przyszłości. Niczego nieświadomy lewek bierze sobie głęboko do serca każde słowo Omaka, nabierając się na każdy z punktów planu złego lwa.

* Rok później*

Mały Ayo wyrósł na pięknego i silnego lwa. Bardzo często ćwiczył swe umiejętności i w prawdzie w niejednej rzeczy był lepszy od jego "trenera". Z drugiej strony stał się tak zły, że mógłby wszystkich zabić, ma tyle zła i energii w sobie, w dodatku jest sprawny fizycznie i świetnie radzi sobie w surowych warunkach.
- Jak będę królem, będziesz mógł być moim lokajem, pomocnikiem, coś się dla Ciebie znajdzie!- mówił cały czas o władzy.
- Świetnie! Dziękuję Ci, ale na razie nie myśl tak bardzo o władzy. Nic nie jest do końca pewne.
- Jak to nie jest pewne? Przecież obiecałeś!- wyszczerzył się na niego z ogromną złością w oczach.
- No jasne, co ja wygaduję?! Masz rację, obiecałem i dotrzymam słowa, ale musisz być cierpliwy.- wymyślał coś na biegu.
- Wyśmienicie...- uśmiechnął się podstępnie, snując w swej głowie okrutny plan.
Omak szczerze miał już tego dosyć...
________________________________________________________
Rozdział skończony :) komentujcie, bardzo proszę, sprawia mi to ogromną radość ^^ Będę równie wdzięczna gdy dodacie się do obserwatorów, polecajcie swoje blogi w spamowniku :)
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640) <3

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 6 Podłość Omaka

Minęło kilka kolejnych dni. Nyota i Ayo stali się nierozłączni. Cały wolny czas spędzają ze sobą. Kto by pomyślał że tak siebie pokochają jako rodzeństwo? Smutek już trochę opuścił całe ogromne stado, połączone lwami ze Skały z lwami z Doliny. Rodzeństwo tym razem także się bawiło. Było południe, zbliżała się lekcja polowania dla Nyoty.
- Nyota!!- bawiąca się lwica usłyszała głos matki.
- Co tam?
- Chodź na chwilę!
- Już idę!- odkrzyknęła mamie i zwróciła się do Ayo.- Zaczekaj tu na mnie, dobrze?- lwiątko skinęło głową.
Pobiegła do niej, oddaliły się tak, że straciły lewka z pola widzenia.

Nagle krzaki obok naszego bohatera zaszeleściły. Wystraszył się nie na żarty. Chwilowo ucichły, a następnie znowu zaszeleściły. Z chaszczy wyszedł potężny lew, podobny do Hofu. Mały wyszczerzył się złowrogo, na nieznanego mu lwa.
- Spokojnie mały, czego się tak stroszysz?- zakpił z niego lew.
- Czego pan chce?
- Ja chcę żebyś był królem!
- Królem? Ja? Naprawdę mogę być królem?- zafascynował się.
- Tak, właśnie Ty, szukałem wielu lwiątek, ale Ty najbardziej się nadajesz jesteś wyjątkowy!
- Co mam zrobić żeby być królem?
- Niestety musisz opuścić rodzinę. Ale nie powinno to być dla Ciebie trudne. Wiesz? Oni tak naprawdę Cię nie kochają. Opiekują się tobą tylko dlatego że możesz zawładnąć całym światem, a oni chcą żyć w zgodzie z kimś tak potężnym jak Ty!
- Nie kochają mnie?- Ayo zbierało się na płacz.
- Tak, przykra prawda, ale pospieszmy się, jeżeli zorientują się że Cię nie ma możemy mieć kłopoty. Chociaż co to dla Ciebie, skoro jesteś najpotężniejszy.- Omak nie wiedział już co ma wymyślać.- Ale gorzej ze mną. Musimy iść! Szybko.- poganiał lewka.
- Ale moi rodzice... Moja siostra! Już nigdy ich nie zobaczę.
- Ja na twoim miejscu nie chciałbym mieć takiej rodziny, oni wychowują Cię tylko dla własnych korzyści, a jeśli będziesz mnie słuchał, zawładniesz światem i będziesz mógł robić co zechcesz!
- No... no dobrze... Chodźmy!- szedł niechętnie, oglądając się za siebie.
Żeby było szybciej Omak wziął go na plecy i biegł najszybciej jak potrafił. Znał skrót na Lwią Ziemię, dzięki czemu uniknęli pustyni a przy tym głodu i cierpienia.

Nyota wróciła na miejsce zabaw, po krótkiej rozmowie z mamą.
- Ayo? Gdzie jesteś? Ayo?- lwica bardzo się zmartwiła. Pomyślała że lewek bawi się z nią w chowanego, więc postanowiła go szukać... Nie znalazła...
- Muszę powiedzieć rodzicom!- mruknęła do siebie pod nosem i pognała do bambusowej jaskini.
- Nyota! Gdzieś Ty była! Spóźniłaś się na lekcje! Mówiłam że masz wziąć Ayo i przyjść do domu!- Imani była na nią zła.
- Przepraszam. Szukałam Ayo... Mamo! On się zgubił!
- Dlaczego go nie pilnowałaś?- rzekła troskliwie.
- To wtedy jak poszłyśmy porozmawiać o lekcji.
- I co? Znalazłaś go?
- No właśnie... Nie...- posmutniała.
- Co? Dobrze szukałaś? Na pewno nigdzie go nie ma?
- Nie szukałam wszędzie, ale tam gdzie się bawiliśmy. Mamo, przepraszam!- zaczęła płakać.
- Spokojnie, musimy go znaleźć. Nasza Dolina nie jest duża, szybko go znajdziemy.

Szukali kolejne pół dnia. Niestety nic nie znaleźli. Żadnych śladów. Poddali się, uznali że Ayo nie żyje. Bo przecież gdzie mógł pójść? Nikt nie mógł go porwać, to spokojna dzielnica, a przecież Rajską Dolinę od każdego innego stada oddziela pustynia. No ale nie mieli pojęcia o skrótach. Znowu nadeszła rozpacz.
Nyota obwiniała się za zniknięcie Ayo, nie mogła znieść myśli że już nigdy się z nim nie pobawi. Nigdy... Teraz słyszała w myślach każde jego słowo jakie pamięta wypowiadane przez niego. Było jej bardzo przykro. Nie mogła się pogodzić z jego odejściem.

Imani też była załamana, poszła nad jeziorko i płakała, nie mogła powstrzymać łez. Do niej podszedł Hofu, również bardzo przeżywał stratę synka. Przytulił ją.

- Chyba powinniśmy przyzwyczajać się do pecha, który nas nie opuszcza.- rzekł smutny.
- Dlaczego zawsze nas to spotyka?? Dlaczego?-lwica jeszcze bardziej się rozpłakała.

 
Teraz wszyscy musieli się wspierać i trzymać razem...


___________________________________________________________________
Smutny rozdział, znowu... Myślę że nie jest taki zły ;) Zapraszam tylko do komentowania, naprawdę wiele to dla mnie znaczy. Jeśli chcecie możecie się dodać do obserwatorów :)                                                                       Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640) <3                                                                                                                                        





czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 5 Spotkanie

Od narodzin Ayo minęło już kilka dni. Lewek rósł bardzo szybko, był zwinny i dobrze radził sobie widząc tylko na jedno oko, ale był też ostrożny i lekko strachliwy a przy tym ciekawy świata.
Niestety teraz warunki były wyjątkowo surowe. Kilka lwic umarło w nocy z niedostatku. W tym także Nala. Po dniach radości, zawsze pojawiał się smutek. Tak było i tym razem. Jednak po kilku kolejnych dniach, znowu można było mówić o szczęściu, ponieważ warunki naturalne zmieniły się na lepsze. Coraz częściej pojawiały się stada na które można było polować, cień w którym można było uwolnić się od słońca, a nawet woda, która była najbardziej potrzebna na pustyni. Nagle ich oczom ukazał się piękny krajobraz, o którym nawet im się nie śniło. Było to cudowne miejsce. Szli przed siebie, zobaczyli bambusową jaskinię, z której akurat wyszła Atheri.
- Tato! Co Wy tu robicie z całym stadem?!- zachichotała zdziwiona.
- Zostaliśmy wygnani.- powiedział poważnie.
- Jak to? Przez kogo?
- Przez Omaka. To przeze mnie nas wygnali.- przyznał Kovu. Za Atheri plecami pokazał się Vivu.
- Witajcie!- powitał wszystkich serdecznie.
- Jeżeli szukacie u nas miejsca do zamieszkania. To oczywiście możecie zostać!- po chwili dodała, zwracając się do Vivu.- Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Pewnie że możecie, ale co się właściwie stało?
Hofu opowiedział pokrótce co się wydarzyło. Ta historia wprowadziła Atheri i Vivu w ogromne zdumienie.

Nyota właśnie wracała ze spaceru, przyglądając się z daleka rozpoznała znajome sylwetki lwów. Podbiegła do nich wszystkich z ogromną radością.
- Mamo!! Tato!!- pojawiła się znikąd.
- Nyota! Tak się cieszę że Cię widzę! Skąd ty się tu wzięłaś?- rzekła uradowana Imani, przytulając córkę.
- Ja uciekłam z Lwiej Ziemi, bo bałam się tego Omaka. Nie chciałam żyć w ciągłym strachu przed nim. Tęskniłam za Wami wszystkimi!- teraz tuliła się do ojca.
- Ojej! Co to za lwiątko?!- spytała patrząc na Ayo.
- To twój brat.
- Naprawdę? Jaki on jest słodki!- podeszła do niego i objęła go. Nie miał nic przeciwko temu. Nyota wyglądała mu na miłą lwicę. Pomimo swego bardzo młodego wieku, lwica wyglądała już na dorosłą.
- Idę się z nim pobawić, dobrze?!- była bardzo szczęśliwa że ma brata.
- Jasne, tylko uważaj na niego. Nie widzi na prawe oko.- przestrzegł ją Hofu.
- Dobrze tato, będziemy uważać.
Bawili się przez całe popołudnie. Ganiali się, wygłupiali, skakali. Bardzo się zżyli ze sobą przez te kilka godzin i cieszyli się że mają siebie.









Ale niestety istniał ktoś, kto chciał im to zepsuć...
___________________________________________________________
I oto kolejny rozdział :)))) Mam nadzieję że nie nudny. Zapraszam do komentowania i jeszcze raz przypominam żeby polecać swoje blogi w zakładce spamownik :)
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640)
P.S. Mój drugi blog http://krollew-trudna-przyszlosc.blogspot.com/ zostanie kontynuowany :) zajrzyjcie na niego a dowiecie się więcej <3

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 4 Narodziny

Lwica upadła tracąc przytomność. Wszyscy natychmiast zaprzestali wędrówce i zebrali się dookoła. Hofu próbował dobudzić ją przez dłuższą chwilę, tracił już nadzieję że mu się to uda, wtedy usłyszał.
- Hofu! Ja rodzę!
- Co? Co ja mam robić?! Jesteśmy na środku pustyni! Nie damy rady!- zaczął panikować, przez co reszta stada bardzo się przejęła tą sytuacją.
- Spokojnie, jakoś sobie poradzę... Zachowaj spokój!-krzywiła się z bólu.
Po kilku godzinach okropnych męczarni, Imani urodziła lewka. Był malutki i słodziutki,
 lwy uśmiechały się do siebie i do lewka, po tak trudnym porodzie lwica i tak była szczęśliwa. 
- Jak go nazwiemy?- spytała nie spuszczając oka z maleństwa.
- Może...- Hofu zastanowił się chwilę.- Ayo?
- Tak! Cudowne! Jest taki śliczny.- zachwycała się synkiem.
Zresztą wszyscy byli urzeczeni malutkim lewkiem. A dla kogoś kto ich obserwował takie momenty były wręcz idealne na zrobienie czegoś, co zepsuło by humor. Ale na razie nie czas na to, obecnie w głowie lwa powstaje nowy plan, patrząc na Ayo już nawet wie czego plan będzie dotyczył. Na myśl o tym aż uśmiechnął się chytrze. 
- Hofu? Czym my nakarmimy Ayo? Przecież tu nic nie ma.- Imani bardzo się przejęła. 
- Nie martw się na pewno się coś znajdzie. Poszukajmy czegoś do jedzenia.- zwrócił się do stada.- Wiem że nie macie siły chodzić, a tym bardziej szukać. Ale spróbujmy coś znaleźć, nie możemy się poddawać, jeszcze kilkanaście dni i dotrzemy do Rajskiej Doliny.

Długo szukali czegoś do upolowania, jednak niczego nie znaleźli. Zasmucili się bardzo że coś mogłoby się stać małemu z głodu. Ale co mogli zrobić? Albo iść dalej, albo czekać aż jakieś zwierze się przybłąka. 
- Imani? Tak się teraz przyglądałem oczom naszego synka i zauważyłem że jego prawe oko w ogóle nie reaguje na bodźce. Czy to może oznaczać że on nie widzi na jedno oko?
- Co Ty mówisz?- lwica popatrzyła na leżącego Ayo i wodziła mu łapą przed oczyma. Rzeczywiście prawe oko miał zamglone i nie poruszał nim, tylko lewym okiem poznawał świat.- To niemożliwe! Dlaczego spotykają nas same nieszczęścia?- Imani zbierało się na płacz.
- Nie martw się, ważne że widzi na lewe, jakoś poradzi sobie w życiu, to jeszcze nie koniec świata.- przytulił żonę.
Reszta stada przyznała mu rację. 

Wieczorem gdy lwy miały zamiar iść już spać, Hofu jak i reszta usłyszeli delikatny szmer łap/ kopyt. Lew poszedł sprawdzić co się dzieje. Okazało się że to malutka antylopa, która pewnie się zgubiła. Hofu zabił ją i przyniósł synkowi do jedzenia. Niestety dla nikogo innego nie wystarczyło posiłku. Ale chociaż mały Ayo był szczęśliwy i kładł się spać z pełnym brzuszkiem. 
________________________________________________________________________________
Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? Jeszcze nie skończyłam, został odtwarzacz, ta strona z odtwarzaczami mi dzisiaj nie działa, no trudno spróbuję jutro :)) Rozdział dosyć krótki, ale mam nadzieję że fajny, zapraszam do komentowania, będzie mi bardzo miło jeśli dodacie banner mojego bloga na swój blog :)
Pozdrawiam cieplutko Lwica Lila (Lila640) <3

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 3 Tułaczka

Dla Nyoty to kolejny dzień wędrówki, przeżywała ciężkie chwile nie mając co jeść, pić i nawet dokładnie nie wiedząc gdzie zmierza. Dla Hofu i jego stada to również kolejny dzień tułaczki przez pustynię, nie mają pojęcia w którą stronę jest Rajska Dolina, do której planują dotrzeć. Imani ostatnio zauważyła że przytyła i że coraz częściej jest jej słabo i Hofu musi zatrzymywać wszystkich by ta mogła odpocząć. Bardzo rzadko jadła a o piciu nie było nawet mowy. Przyswoiła myśl że to tylko przez wycieńczony z pragnienia organizm. Ale dlaczego przytyła skoro prawie nic nie jadła? Odrzuciła od siebie jedną, straszną myśl, i wmówiła sobie że tylko się jej tak wydaje. Jednak omdlenia i słabości jeszcze bardziej narastały a Imani zaczynała myśleć o śmierci. Do tego wszystkiego lwice zaczęły zgłaszać przywódcy stada że czuję się obserwowane. Ale jak? Na środku pustyni chciałby ktoś za nimi iść? Hofu postanowił że tego tak nie zostawi.

Mijają kolejne tygodnie bez jedzenia i picia, które jest rzadkim widokiem na tych terenach. Jednak los Nyoty zaczyna się powoli odmieniać. Coraz częściej znajduje stada, na które może zapolować i wody też ma pod dostatkiem, w końcu wydostała się z pustynnych terenów. Jej oczom zaczął ukazywać się piękny widok.
- "W końcu Rajska Dolina"- pomyślała.- "Jednak trafiłam!"
Teraz musiała tylko odnaleźć króla- jej wujka i czekać na pozwolenie zamieszkania w stadzie.
Podeszła bliżej, ujrzała jaskinię, wyglądała jakby była zbudowana z bambusa. To było coś pięknego.
Z jaskini wyszedł biało-czarny lew.
- Dzień dobry!- przywitała się.- Jestem Nyota, chciałabym rozmawiać z królem, jeśli można.
- Witaj! Ja jestem królem, słucham, jaką masz sprawę? Nigdy Cię tu nie widziałem, zapewne chciałabyś dołączyć do stada.
- Tak, właśnie. Pochodzę z Lwiej Ziemi, były ciągłe zagrożenia ze strony Omaka, więc postanowiłam stamtąd odejść.- posmutniała.
- Rozumiem. Porozmawiam jeszcze chwilę z moją żoną i dam Ci odpowiedź także poczekaj tu.
Wyszedł po dłuższej chwili razem z Atheri.
- Witaj w naszym stadzie Nyoto.- uśmiechnął się do niej i podał jej łapę.
Młoda lwica opowiedziała im trochę co działo się na Lwiej Ziemi. Nikt nie miał pojęcia, że Skałę zamieszkuje teraz ktoś zupełnie inny. A dawni mieszkańcy w cierpieniach przedzierają się przez pustynię.

Imani traciła błysk w oczach i stawała się coraz bardziej niezdarna. W końcu ostatecznie upadła, czując okropny, nie do zniesienia ból brzucha. Czuła że to koniec. Wszyscy wpadli w panikę, oprócz kogoś, kto śledził stado od bardzo dawna i cieszył się z każdego niepowodzenia tych lwów.
_______________________________________________________
Post taki sobie wyszedł, bez obrazków, krótki, no ale cóż :) Myślę że się spodoba ^^ Komentujcie jeśli możecie i dodawajcie mojego bloga do polecanych jeżeli się Wam podoba, a swoje blogi możecie "reklamować" w spamowniku :) Na pewno zajrzę i zostawię komentarz a jeśli historia wyda mi się warta dalszego czytania na pewno również dodam do polecanych :))))
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640)
P.S. Nareszcie wakacje!! :)))

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 2 Wygnanie...

Rozpoczął się kolejny nużący dzień poszukiwań Nyoty. Przeszukiwano każdy kąt już po raz kolejny, i znowu niczego nie znaleziono. Nawet najmniejszego śladu wskazującego na miejsce w którym mogła się ukryć, lub być przetrzymywana. Imani wraz z Hofu udali się na Lwią Skałę w celu sprawdzenia czy wszystko jest w porządku. Już z dala widzieli że ktoś kręci się po Skale. Przyspieszyli by jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi. Wchodząc na Lwią Skałę ukazała się im znana sylwetka...To Omak, po raz kolejny złożył wizytę.
- Czego znowu chcesz?! Gdzie jest nasza córka Nyota? Co jej zrobiłeś?- odezwał się groźnie Hofu.
- Jakiej córce? Nic nie wiem, przyszedłem w innej sprawie...- wyszczerzył kły.- A mianowicie przyszedłem Wam zabrać to co należałoby do mnie.
- Ale nie należy, więc wynoś się!
- Tak prędko się mnie nie pozbędziecie! O nie, nie... Skoro nie chcesz oddać tronu dobrowolnie, w takim razie walczmy!
- Nie! Żadnych walk! Nie chcę tu rozlewu krwi... Znowu...- posmutniał.
- Boisz się? Spokojnie, nie obawiaj się że ktoś mi będzie pomagał. To będzie taki mini pojedynek pomiędzy królami.
- A z której strony TY jesteś królem?- odezwała się Imani.
- Z każdej moja droga... A może to Ty zechcesz bitwy, skoro taka waleczna jesteś.
- Przeginasz!- zdenerwował się mąż Imani.- Idź stąd!
W tym momencie wrócił Kovu.
- Co tu się dzieje?! Co ON tu znowu robi?
- Chcę walczyć o tron, a ten...-wskazał na Hofu.- boi się.
- W takim razie ja mogę walczyć, w końcu i tak nie mam po co żyć...- odpowiedział Kovu.
- Nie! Dość tego! Nie pokazuj się tu więcej rozumiesz? Nie życzę sobie tu twojej obecności, i tak już dużo namieszałeś!
- Dobrze, odejdę, ale jeszcze tu wrócę! Popamiętacie mnie! Lepiej się strzeżcie, bo może się to dla Was źle skończyć!- odszedł kpiąc sobie z nich.

*      *     *
Zbliżał się wieczór i dzisiejsze poszukiwania zakończyły się. Jednak nie był to jeszcze koniec, lwy tej nocy nie spoczną, muszą pilnować Lwiej Ziemi. Tak jak wcześniej było ustalone lwice zostają na straży przy granicach a reszta pilnuje Skały.
*      *     *
Nadszedł ranek, dzisiaj po śniadaniu w planach było przekroczenie granicy i szukanie Nyoty na innych ziemiach. Rodzice nie mieli zamiaru się poddawać, zdawali sobie sprawę jaki to wysiłek dla pozostałych, ale nikt nie protestował.

Wyszli od razu po śniadaniu. Zbliżali się do krańców ich ziem kiedy Imani krzyknęła:
- Tam ktoś leży!- wskazywała palcem na leżące "coś" w gęstej trawie.
Hofu podszedł bliżej.
- To jedna z lwic!
- Co? To niemożliwe! Co się stało?- stała przerażona nad martwą lwicą.
- To pewnie znowu on! Chce pokazać że jest silniejszy...

Idąc dalej wzdłuż granicy znajdowali coraz więcej martwych lwic. Był to przykry widok. Dzisiejszego dnia nikt już nie miał ochoty na dalsze poszukiwania. Wszyscy byli zmęczeni i zasmuceni. Nikt nie przewidział tego że w nocy mogą wystąpić kolejne ataki ze strony lwa.

*      *     *
Noc minęła dosyć spokojnie. Jeszcze wszystkie lwy spały. Imani czuła się jakoś dziwnie, tak jakby ktoś ją obserwował. Otworzyła oczy.
- Aaaaa!!!!!!- wykrzyknęła. Zobaczyła nad sobą lwicę z nie jej stada wyszczerzającą złowrogo kły.
Krzyk królowej obudził wszystkich.
- Co jest?- wykrzyknął Hofu. Patrząc na Omaka który stał nad nim.
Wszystkie lwy były w podobnej sytuacji.
- Teraz nie macie szans! Ha, ha, ha!
- Dobrze, synu poddaj się i zwróć mu ten tron.- powiedział Kovu.
- Co tato? Dlaczego mamy się poddać?!
- Jeśli oddasz mu tron to da nam spokój będzie miał to czego chce...
- Tato! Co się z tobą dzieje, Ty nigdy się nie poddający i zawsze walczący do końca. Ty... Ty chcesz zrezygnować?
- Tak, ja... Teraz po śmierci Kiary nie jestem taki jak wcześniej.
- No dobrze, Imani... Co o tym sądzisz?
- Niech będzie.- zgodziła się.
- Ale jest jeden warunek! Nie będziesz nam robił na złość i będziemy żyli w zgodzie.
- Dobrze, więc umowa zawarta.- podali sobie łapy.- Przy świadkach.
- A teraz.- Omak, wczuł się w rolę króla...- Dla was kochani, mała niespodzianka!- powiedział sarkastycznie.- Wygnanie!
- Co? Nie możesz!- krzyknął Hofu.
- A było o tym chociaż jedno słowo?
- Nie...
- A więc... Wygnanie! Nie chcę was tu więcej widzieć!
Dla stada był to szok i ogromny ból, musieli opuścić swój dom... Dla nich był to początek tułaczki, a dla Omaka początek nowego życia, którego od zawsze pragnął.
Kovu nie mógł uwierzyć że przez niego wszyscy stracili swoje małe miejsce na ziemi, jednak nikt nie był na niego zły, wiedzieli że przynajmniej będą mieli spokój, przynajmniej tak myśleli.
_________________________________________
No niestety znowu trochę smutno ;c Podoba się? Komentujcie, bardzo proszę :) to dla mnie wiele znaczy ^^ polecajcie także swoje blogi w zakładce Spamownik. To by było na tyle :)
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640) <33

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 1 Ucieczka...

Życie na Lwiej Skale trochę unormowało się po przykrych wydarzeniach, związanych z walką o tron. Kovu czuł się już lepiej, mając przy sobie najlepszego przyjaciela z dzieciństwa który zawsze był mu pomocny. Mała Nyota rosła jak na drożdżach. Wszyscy widzieli w niej życzliwą, zawsze uśmiechniętą i zgodną lwiczkę. Rodzice byli z niej bardzo dumni. Jednak nie wszystko wróciło do normy. Każdego dnia bano się że Omak powróci i rzeczywiście będzie próbował odebrać tron lub ich dom, tak jak przysięgał że to zrobi, co ponownie byłoby tragiczne w skutkach. Hofu jako młody król, chcący dla wszystkich jak najlepiej ustanowił całodobową straż na granicach Lwiej Ziemi, to trochę pomagało w obronie w razie powrotu pragnącego zemsty lwa. Kolejną zmianą w przyzwyczajeniach było to by nie spacerować samemu, tylko większymi grupkami, to również miało być bezpieczniejsze. Nyocie trochę się to nie podobało, ponieważ nie miała rówieśników na Lwiej Ziemi, a ten ciągły strach przytłaczał jej małe serce. Nie chciała całe życie się bać i oglądać za siebie czy przypadkiem ktoś mający na celu zrobienie jej krzywdy nie idzie za nią.

*     *      *
Atheri i Vivu również bardzo dobrze radzili sobie z królewskimi obowiązkami, jednak rzadko odwiedzali swoją rodzinę, ponieważ mieli dużo na głowie, właściwie nawet nie wiedzieli że na świat przyszła lwiczka imieniem Nyota. Rodzice Vivu zadowoleni byli z ich rządów, bardzo polubili Atheri i cieszyli się że ich syn znalazł sobie odpowiednią żonę. Młoda para szybko zyskała nowe znajomości jak i serdecznych przyjaciół na których mogła liczyć. Zadomowili się w Rajskiej Dolinie, rzeczywiście było to przepiękne miejsce mające wiele malowniczych krajobrazów, które przyciągały uwagę. Okolice Rajskiej Doliny jak i jej tereny uchodziły za bezpieczne miejsce. W sumie niewiele wojen odbywało się w tym królestwie, nikt nie ma zamiaru walczyć ze sobą, wszyscy są zgodni i mili dla siebie. Oczywiście znajdują się też jednostki które lubią być złośliwe ale raczej to się nie zdarza.

*       *       *

Mała Nyota stawała się coraz starsza, miała już prawie rok i coraz bardziej miała dość ciągłego lęku. Słyszała o Atheri i Vivu którzy byli jej wujostwem, byli władcami, a te tereny zamieszkane przez nich podobno były bezpieczne i nie dochodziło tam do wojen.
- "A gdyby tak..."?
- Nyota?- myśl przerwała jej mama.
- Tak, mamo?
- Chodź! Rozpoczynasz kolejną lekcję polowania!- Imani weszła do jaskini w której Nyota oddawała się dziwnym myślom. Podeszła do córki i przytuliła ją.- No idź już, lwica czeka na Ciebie.- posłała jej ciepły uśmiech.
Nyota lubiła polować, czuła się wtedy wolna i to ona stwarzała zagrożenie dla zwierząt a nie one dla niej. To był jej żywioł. Życie na wolności, bez żadnych zobowiązań i lęków. Znów zaczęła marzyć.
- Nyota! Co z tobą? - zwróciła jej uwagę lwica która ją uczyła.
- Wszystko w porządku zamyśliłam się, kontynuujmy.- uśmiechnęła się.
W oddali ujrzała stado zebr. Było to daleko więc miała szansę na ucieczkę gdzieś do odległej krainy. Tego właśnie chciała, swobody.
- Widzisz te zebry?- spytała lwicę, pokazując palcem.
- Tak, zapolujesz na nie?- Nyota skinęła potakująco głową, po czym udała się w stronę stada.
Była już na tyle blisko by naskoczyć na jedną z zebr. Ale nie to było w jej planie. Specjalnie spłoszyła zebry i wbiegła pomiędzy nie, wcale nie miała zamiaru zabijać po prostu chciała się uwolnić od wiecznej presji strachu. Wiedziała że postępuje nie fair w stosunku do swej rodziny, ale nie chciała tam dłużej zostawać skoro przez większość życia miała na siebie uważać by nie spotkało ją coś złego ze strony Omaka.
Pomiędzy zebrami znalazła kryjówkę, lwica ucząca ją nie mogła jej dostrzec a ślady które pozostawiała młoda pewnie zostały zatarte przez pędzące stado. To było to czego zawsze chciała w życiu! W końcu się udało, teraz będzie musiała odnaleźć Rajską Dolinę i tam zamieszka, Atheri jej ciocia nawet jej nie zna, a to jest plus. Zdawała sobie sprawę z tego jak wielki ból zadaje swoim najbliższym i przykro jej było z tego powodu, no ale trudno... Wydostała się już poza granice Lwiej Ziemi, miała przed sobą spory kawałek pustyni. Miała nadzieję że szybko dotrze na miejsce.

*         *          *

Ife, bo tak miała na imię lwica, ucząca polowania, biegła przez chwilę za stadem, próbując je dogonić ale nie udało jej się to, ponieważ startowała ze zbyt dużej odległości. Musiała teraz władcom oznajmić że właśnie zgubiła im się córka.

*       *       *

- O nie! Jak to możliwe! Musiało jej się coś stać!- Imani zaczęła płakać.
- Przepraszam królowo, że jej nie dopilnowałam, przykro mi.
- Spokojnie, to nie twoja wina.- odezwał się Hofu.- A jeśli to kolejna sprawka Omaka?
- Mam go już dosyć! Niech on tu przyjdzie i załatwmy to raz na zawsze!- wykrzyknęła władczyni. Przytulając się do Hofu.

Gdyby tylko Imani wiedziała co wydarzy się za kilka dni, na pewno nie chciałaby aby Omak kiedykolwiek pojawiał się w jej życiu...
__________________________________________
Taka mała tajemnica na koniec rozdziału :)) Mam nadzieję że się podoba :3 Jak myślicie co się wydarzy? 1 rozdział a już dramatycznie XD. Sorry że bez obrazków ale nie znalazłam nic ciekawego ;) Komentujcie, bardzo proszę bo nie wiem czy się podoba i w ogóle nie wiem kto to czyta ;c
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640) :*