wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 7 "Już chcę być królem!"

Minął już miesiąc od porwania małego Ayo przez Omaka. Ciągła gadka lwa o tym że ma nienawidzić swojej rodziny, przepełniała serce małego lewka ogromną złością. Ayo doskonali swoje umiejętności polowania i gryzienia, nie jest to dla niego łatwe ponieważ na jedno oko nie widzi.
- Już chcę być królem! Mam dosyć tych lekcji! Proszę, co ja mam robić?
- Jak będziesz mnie słuchał i robił co Ci każę, wkrótce zostaniesz królem.- mówił przekonująco, ale w głębi serca kpił z małego.- A teraz na razie chodź na polowanie.- zachęcił machnięciem łapy.
Ayo postępował zgodnie z jego wskazówkami, najpierw wypatrywał z daleka najsłabszą sztukę a później biegł i chwytał ją.
Świetnie sobie radził z polowaniem, tak jak jego siostra. Ślepota na prawym oku w ogóle nie przeszkadzała mu w niczym. Czasem tylko myślał jak to jest widzieć na obydwoje oczu. Omak był zadowolony z postępów małego, liczył na to że Ayo będzie mu pomocą w realizacji jego planów, a motywacją malucha będzie obietnica o byciu królem w przyszłości. Niczego nieświadomy lewek bierze sobie głęboko do serca każde słowo Omaka, nabierając się na każdy z punktów planu złego lwa.

* Rok później*

Mały Ayo wyrósł na pięknego i silnego lwa. Bardzo często ćwiczył swe umiejętności i w prawdzie w niejednej rzeczy był lepszy od jego "trenera". Z drugiej strony stał się tak zły, że mógłby wszystkich zabić, ma tyle zła i energii w sobie, w dodatku jest sprawny fizycznie i świetnie radzi sobie w surowych warunkach.
- Jak będę królem, będziesz mógł być moim lokajem, pomocnikiem, coś się dla Ciebie znajdzie!- mówił cały czas o władzy.
- Świetnie! Dziękuję Ci, ale na razie nie myśl tak bardzo o władzy. Nic nie jest do końca pewne.
- Jak to nie jest pewne? Przecież obiecałeś!- wyszczerzył się na niego z ogromną złością w oczach.
- No jasne, co ja wygaduję?! Masz rację, obiecałem i dotrzymam słowa, ale musisz być cierpliwy.- wymyślał coś na biegu.
- Wyśmienicie...- uśmiechnął się podstępnie, snując w swej głowie okrutny plan.
Omak szczerze miał już tego dosyć...
________________________________________________________
Rozdział skończony :) komentujcie, bardzo proszę, sprawia mi to ogromną radość ^^ Będę równie wdzięczna gdy dodacie się do obserwatorów, polecajcie swoje blogi w spamowniku :)
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640) <3

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 6 Podłość Omaka

Minęło kilka kolejnych dni. Nyota i Ayo stali się nierozłączni. Cały wolny czas spędzają ze sobą. Kto by pomyślał że tak siebie pokochają jako rodzeństwo? Smutek już trochę opuścił całe ogromne stado, połączone lwami ze Skały z lwami z Doliny. Rodzeństwo tym razem także się bawiło. Było południe, zbliżała się lekcja polowania dla Nyoty.
- Nyota!!- bawiąca się lwica usłyszała głos matki.
- Co tam?
- Chodź na chwilę!
- Już idę!- odkrzyknęła mamie i zwróciła się do Ayo.- Zaczekaj tu na mnie, dobrze?- lwiątko skinęło głową.
Pobiegła do niej, oddaliły się tak, że straciły lewka z pola widzenia.

Nagle krzaki obok naszego bohatera zaszeleściły. Wystraszył się nie na żarty. Chwilowo ucichły, a następnie znowu zaszeleściły. Z chaszczy wyszedł potężny lew, podobny do Hofu. Mały wyszczerzył się złowrogo, na nieznanego mu lwa.
- Spokojnie mały, czego się tak stroszysz?- zakpił z niego lew.
- Czego pan chce?
- Ja chcę żebyś był królem!
- Królem? Ja? Naprawdę mogę być królem?- zafascynował się.
- Tak, właśnie Ty, szukałem wielu lwiątek, ale Ty najbardziej się nadajesz jesteś wyjątkowy!
- Co mam zrobić żeby być królem?
- Niestety musisz opuścić rodzinę. Ale nie powinno to być dla Ciebie trudne. Wiesz? Oni tak naprawdę Cię nie kochają. Opiekują się tobą tylko dlatego że możesz zawładnąć całym światem, a oni chcą żyć w zgodzie z kimś tak potężnym jak Ty!
- Nie kochają mnie?- Ayo zbierało się na płacz.
- Tak, przykra prawda, ale pospieszmy się, jeżeli zorientują się że Cię nie ma możemy mieć kłopoty. Chociaż co to dla Ciebie, skoro jesteś najpotężniejszy.- Omak nie wiedział już co ma wymyślać.- Ale gorzej ze mną. Musimy iść! Szybko.- poganiał lewka.
- Ale moi rodzice... Moja siostra! Już nigdy ich nie zobaczę.
- Ja na twoim miejscu nie chciałbym mieć takiej rodziny, oni wychowują Cię tylko dla własnych korzyści, a jeśli będziesz mnie słuchał, zawładniesz światem i będziesz mógł robić co zechcesz!
- No... no dobrze... Chodźmy!- szedł niechętnie, oglądając się za siebie.
Żeby było szybciej Omak wziął go na plecy i biegł najszybciej jak potrafił. Znał skrót na Lwią Ziemię, dzięki czemu uniknęli pustyni a przy tym głodu i cierpienia.

Nyota wróciła na miejsce zabaw, po krótkiej rozmowie z mamą.
- Ayo? Gdzie jesteś? Ayo?- lwica bardzo się zmartwiła. Pomyślała że lewek bawi się z nią w chowanego, więc postanowiła go szukać... Nie znalazła...
- Muszę powiedzieć rodzicom!- mruknęła do siebie pod nosem i pognała do bambusowej jaskini.
- Nyota! Gdzieś Ty była! Spóźniłaś się na lekcje! Mówiłam że masz wziąć Ayo i przyjść do domu!- Imani była na nią zła.
- Przepraszam. Szukałam Ayo... Mamo! On się zgubił!
- Dlaczego go nie pilnowałaś?- rzekła troskliwie.
- To wtedy jak poszłyśmy porozmawiać o lekcji.
- I co? Znalazłaś go?
- No właśnie... Nie...- posmutniała.
- Co? Dobrze szukałaś? Na pewno nigdzie go nie ma?
- Nie szukałam wszędzie, ale tam gdzie się bawiliśmy. Mamo, przepraszam!- zaczęła płakać.
- Spokojnie, musimy go znaleźć. Nasza Dolina nie jest duża, szybko go znajdziemy.

Szukali kolejne pół dnia. Niestety nic nie znaleźli. Żadnych śladów. Poddali się, uznali że Ayo nie żyje. Bo przecież gdzie mógł pójść? Nikt nie mógł go porwać, to spokojna dzielnica, a przecież Rajską Dolinę od każdego innego stada oddziela pustynia. No ale nie mieli pojęcia o skrótach. Znowu nadeszła rozpacz.
Nyota obwiniała się za zniknięcie Ayo, nie mogła znieść myśli że już nigdy się z nim nie pobawi. Nigdy... Teraz słyszała w myślach każde jego słowo jakie pamięta wypowiadane przez niego. Było jej bardzo przykro. Nie mogła się pogodzić z jego odejściem.

Imani też była załamana, poszła nad jeziorko i płakała, nie mogła powstrzymać łez. Do niej podszedł Hofu, również bardzo przeżywał stratę synka. Przytulił ją.

- Chyba powinniśmy przyzwyczajać się do pecha, który nas nie opuszcza.- rzekł smutny.
- Dlaczego zawsze nas to spotyka?? Dlaczego?-lwica jeszcze bardziej się rozpłakała.

 
Teraz wszyscy musieli się wspierać i trzymać razem...


___________________________________________________________________
Smutny rozdział, znowu... Myślę że nie jest taki zły ;) Zapraszam tylko do komentowania, naprawdę wiele to dla mnie znaczy. Jeśli chcecie możecie się dodać do obserwatorów :)                                                                       Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640) <3                                                                                                                                        





czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 5 Spotkanie

Od narodzin Ayo minęło już kilka dni. Lewek rósł bardzo szybko, był zwinny i dobrze radził sobie widząc tylko na jedno oko, ale był też ostrożny i lekko strachliwy a przy tym ciekawy świata.
Niestety teraz warunki były wyjątkowo surowe. Kilka lwic umarło w nocy z niedostatku. W tym także Nala. Po dniach radości, zawsze pojawiał się smutek. Tak było i tym razem. Jednak po kilku kolejnych dniach, znowu można było mówić o szczęściu, ponieważ warunki naturalne zmieniły się na lepsze. Coraz częściej pojawiały się stada na które można było polować, cień w którym można było uwolnić się od słońca, a nawet woda, która była najbardziej potrzebna na pustyni. Nagle ich oczom ukazał się piękny krajobraz, o którym nawet im się nie śniło. Było to cudowne miejsce. Szli przed siebie, zobaczyli bambusową jaskinię, z której akurat wyszła Atheri.
- Tato! Co Wy tu robicie z całym stadem?!- zachichotała zdziwiona.
- Zostaliśmy wygnani.- powiedział poważnie.
- Jak to? Przez kogo?
- Przez Omaka. To przeze mnie nas wygnali.- przyznał Kovu. Za Atheri plecami pokazał się Vivu.
- Witajcie!- powitał wszystkich serdecznie.
- Jeżeli szukacie u nas miejsca do zamieszkania. To oczywiście możecie zostać!- po chwili dodała, zwracając się do Vivu.- Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Pewnie że możecie, ale co się właściwie stało?
Hofu opowiedział pokrótce co się wydarzyło. Ta historia wprowadziła Atheri i Vivu w ogromne zdumienie.

Nyota właśnie wracała ze spaceru, przyglądając się z daleka rozpoznała znajome sylwetki lwów. Podbiegła do nich wszystkich z ogromną radością.
- Mamo!! Tato!!- pojawiła się znikąd.
- Nyota! Tak się cieszę że Cię widzę! Skąd ty się tu wzięłaś?- rzekła uradowana Imani, przytulając córkę.
- Ja uciekłam z Lwiej Ziemi, bo bałam się tego Omaka. Nie chciałam żyć w ciągłym strachu przed nim. Tęskniłam za Wami wszystkimi!- teraz tuliła się do ojca.
- Ojej! Co to za lwiątko?!- spytała patrząc na Ayo.
- To twój brat.
- Naprawdę? Jaki on jest słodki!- podeszła do niego i objęła go. Nie miał nic przeciwko temu. Nyota wyglądała mu na miłą lwicę. Pomimo swego bardzo młodego wieku, lwica wyglądała już na dorosłą.
- Idę się z nim pobawić, dobrze?!- była bardzo szczęśliwa że ma brata.
- Jasne, tylko uważaj na niego. Nie widzi na prawe oko.- przestrzegł ją Hofu.
- Dobrze tato, będziemy uważać.
Bawili się przez całe popołudnie. Ganiali się, wygłupiali, skakali. Bardzo się zżyli ze sobą przez te kilka godzin i cieszyli się że mają siebie.









Ale niestety istniał ktoś, kto chciał im to zepsuć...
___________________________________________________________
I oto kolejny rozdział :)))) Mam nadzieję że nie nudny. Zapraszam do komentowania i jeszcze raz przypominam żeby polecać swoje blogi w zakładce spamownik :)
Pozdrawiam Lwica Lila (Lila640)
P.S. Mój drugi blog http://krollew-trudna-przyszlosc.blogspot.com/ zostanie kontynuowany :) zajrzyjcie na niego a dowiecie się więcej <3